Dwa dni popasu w Łebie. Najpierw dzień planowanego odpoczynku po forsownej trasie z Ustki. Kolejny to przymusowy, acz przyjemny, dzień na przeczekanie deszczowego i chłodnego frontu pogodowego.
Ale dzisiaj już w drodze. Zaplanowany nieco mniejszy dystans, 58km z Łeby do Karwii.
Ktoś nam powiedział, że teraz to już same fajne drogi rowerowe - taaak 😏, akurat. Za Łebą jest do Osetnika odcinek specjalnej troski. Na pewno nie jest to odcinek dla rowerów, nawet pokonując go pieszo nazwałbym go wymagającym. Odpowiedzialny za ten odcinek albo chciał zapewnić rowerzystom „frajdę”, albo zbiera fundusze na modernizację , albo już odsiaduje wyrok😜 Jakość oznaczeń oddaje jakość „nawierzchni” na szlaku.
Że przejechać się jednak da, stanowimy żywy dowód. Potem wszakże zostaliśmy wynagrodzeni szutrami w dobrej i bardzo dobrej jakości. Można zaryzykować stwierdzenie, że gdyby utrzymano taki standard nawierzchni na całym odcinku - do 3 godzin i po wycieczce.
Wiatr dzisiaj był na ogół po naszej stronie, a hamaki utuliły podczas sjesty.
Wiatr dzisiaj był na ogół po naszej stronie, a hamaki utuliły podczas sjesty.
Morze niezmordowanie szumi oraz nadal produkuje niezliczone fale.
Wczasowicze nadal na plaży zużywają gigabajty danych by wysyłać Łatsapa rodzinie i znajomym oraz szpanować statusami na niezliczonych, nikomu do niczego nie potrzebnych komunikatorach i serwisach społecznościowych.
Piasek nadal leży na tejże plaży. A słońce nadal przypala tu i ówdzie niezabezpieczoną skórę nieogarniętym, myślącym, że jak jest zimno, to się nie opalą.
Co rusz jakiś szaleniec postanawia udowodnić światu, że on to wejdzie do Bałtyku i się zamoczy cały (temp. wody i powietrza 10 °C), bo jest taki z niego bohater, a żony uwieczniają te marne wyczyny na swoich Ajfonach - śmieszne to wszystko.
Śpimy w hoteliku Sunset, gdzie stado rozszalałych dzieciaków w liczbie sztuk 2 dostarcza rozrywki gościom, przeprowadzając manewry na korytarzach i w holu🤨.
Rowery, przemianowane przez Ulę na „kobyłki” - chyba ze względu na objuczone zady, nocują w holu spięte lichym drucikiem, ale za to z klamrą na szyfr trzycyfrowy, to taki efekt odstraszający ma być😅.
Jutro na Hel. Droga jednak najeżona będzie wieloma niebezpieczeństwami i pułapkami w postaci otwierających się powoli smażalni, lodziarni i innych atakujących zdrowe odżywianie i portfele miejsc. Trzeba zachowywać czujność😉
Wczasowicze nadal na plaży zużywają gigabajty danych by wysyłać Łatsapa rodzinie i znajomym oraz szpanować statusami na niezliczonych, nikomu do niczego nie potrzebnych komunikatorach i serwisach społecznościowych.
Piasek nadal leży na tejże plaży. A słońce nadal przypala tu i ówdzie niezabezpieczoną skórę nieogarniętym, myślącym, że jak jest zimno, to się nie opalą.
Co rusz jakiś szaleniec postanawia udowodnić światu, że on to wejdzie do Bałtyku i się zamoczy cały (temp. wody i powietrza 10 °C), bo jest taki z niego bohater, a żony uwieczniają te marne wyczyny na swoich Ajfonach - śmieszne to wszystko.
Śpimy w hoteliku Sunset, gdzie stado rozszalałych dzieciaków w liczbie sztuk 2 dostarcza rozrywki gościom, przeprowadzając manewry na korytarzach i w holu🤨.
Rowery, przemianowane przez Ulę na „kobyłki” - chyba ze względu na objuczone zady, nocują w holu spięte lichym drucikiem, ale za to z klamrą na szyfr trzycyfrowy, to taki efekt odstraszający ma być😅.
Jutro na Hel. Droga jednak najeżona będzie wieloma niebezpieczeństwami i pułapkami w postaci otwierających się powoli smażalni, lodziarni i innych atakujących zdrowe odżywianie i portfele miejsc. Trzeba zachowywać czujność😉